tradycyjnie….”Generał Zaruski”

Walka s samym sobą, solidna dawka żeglarstwa i szybko mijający czas. Tak w skrócie można określić nasz  pobyt na pokładzie żaglowca „Generał Zaruski, gdzie realizowaliśmy kolejny rejs zatokowy aby ze słoną wodą zapoznać mniej doświadczonych klubowiczów. 

Kolejny już raz  staramy się zapoznać naszych początkujących sympatyków i klubowiczów ze specyfiką życia pokładowego na morzu i dać namiastkę wrażeń, które są codziennością w rejsach pełnomorskich. 

Zamustrowaliśmy zatem na pokład  zaprzyjaźnionego żaglowca „Generał Zaruski”  19-to  osobową załogę, w szeregach której znalazło się wielu słonowodnych debiutantów.

   Już pierwszego dnia przy wyjściu z Gdańska w zatokę morze delikatnie pokazało kto tu rządzi witając nas północnym,  szkwalistym wiatrem i kąśliwą falą, co spowodowało już na wstępie  objawy choroby morskiej wśród mniej doświadczonych załogantów.  Wraz z przebiegiem rejsu nad dolegliwościami coraz śmielej górę brała radość żeglowania.

Drogę do Helu będącego celem naszego pierwszego cumowania poprzedziliśmy „oraniem” zatoki z krótkim wyjściem na pełne morze. 

Żeglując ostro na wiatr dziób uderzający z impetem w rozkołysane wody zatoki fundował wielokrotnie słony prysznic załodze…..a to jedynie 5B.

   Dzień drugi to podróż do Gdyni (oczywiście okrężną drogą) z serią manewrów, których realizacja już coraz sprawniej wychodziła załodze, a że już żołądki przywykły trochę do kołysania to i żegluga radość sprawiała już całej załodze…no i pojawił się postulat wycieczki na gofry w Gdyni, co zwiastowało powrót morale właściwego dobrej załodze.

Ostatni dzień żeglugi to pożegnanie z zatoką, powrót do Gdańska, należyty klar pokładowy i podsumowanie krótkiej przygody. 

 Wiatr odkręcił się na kierunek zachodni, a już od samego poranka wiadomo było, że zatoka nie zamierza nas pożegnać ulgowo, a porywiste szkwały pędzące po basenie portowym jasno zwiastowały, że po wyjściu z portu znów powieje dość porządnie.

Ostatnie manewry tego rejsu, ostatnie stawianie i zrzucanie żagli, no i wejście w główki portu ze zwyczajowym oddaniem honorów przy pomniku na Westerplatte.

Podczas rejsu przepłynęliśmy 118NM. w 20h. (16 na żaglach i 4 na silniku)

Rejs choć krótki to jak zwykle dał nam wiele refleksji i spostrzeżeń co do dalszych kierunków rozwoju żeglarstwa w naszym klubie. Z satysfakcją obserwowaliśmy jak z godziny na godzinę  chęć pracy w załodze spychała na dalszy plan dolegliwości wywołane przez chorobę morską.

  Doskonałym podsumowaniem rejsu będzie zdanie wypowiedziane przez jedną z załogantek: „następnym razem przydam się bardziej”, więc ten następny raz najwyraźniej jest w planach 🙂 …..bo kto morza raz zakosztuje……..

  My ze swojej strony dziękujemy wszystkim uczestnikom za wspaniałą atmosferę, jak przecudownej załodze „Generała Zaruskiego” na czele z Kapitanem Jerzym Jaszczukiem za opierunek, wartościowe rady i cenne nauki, oraz Gdańskiemu Ośrodkowi Sportu za możliwość realizacji tego rejsu.

fot. M. Bolechowski, A. Gansiniec, A. Rurarz

 

 

 

 

Leave a Reply