Zawsze, gdy podczas pełnomorskiego rejsu odwiedzałem z załogą Gdańsk, gdzie akurat stacjonował STS „Generał Zaruski” zachwycaliśmy się jego urodą komentując, że pożeglowanie na jego pokładzie to byłoby coś……dalszy bieg historii pokazał, że to faktycznie jest coś 🙂 .
Nasza pierwsza przygoda z „Generałem Zaruskim” miała miejsce w ubiegłym roku, gdy na pokładzie owego żaglowca postanowiliśmy wyruszyć ponownie w morze upamiętniając tym samym 60-tą rocznicę rejsu skarżyszczan do Brukseli. Niestety z powodu możliwości czasowych trasa rejsu była inna, ale……w żeglowaniu nie kierunek jest najważniejszy! 🙂 .
Tak oto narodziła się na nowo przyjaźń skarżyskich żeglarzy z jednym z najstarszych żaglowców w Polsce.
Zakończenie pierwszego rejsu zaowocowało obupulną chęcią dalszego współdziałania, więc pojawiły się także kolejne plany.
W tym roku nasza reprezentacja pojawiła się na majowym rejsie technicznym, aby pomóc przy pracach remontowych i przygotowaniu żaglowca do sezonu, a pod koniec sierpnia nadeszła pora na tygodniową wyprawę pełnomorską.
26 sierpnia promem udaliśmy się do szwedzkiego portu Nynashamn, gdzie zamustrowaliśmy się na pokład „Generała Zaruskiego”.
Prócz nas w tym roku załogę stanowili śląscy żeglarze biorący regularnie udział w naszych klubowych
rejsach, a także zaprzyjaźnione ekipy z Tarnobrzega i Strachowic.
Podobie jak w roku ubiegłym załodze przewodził Kapitan Piotr Królak ze wsparciem oficerów: Adama Walczukiewicza, Krzysztofa Paradzewskiego, Krzysztofa Wasilewskiego i bosmana Mirosława Bieleckiego.
Wachtę pierwszą poprowadził rezydent sternowych rejsów Damian Zapała, druga wachta należała do skarżyskiej „Sterny” z komandorem Arkiem Rurarzem na czele, trzecia wachta to nasi goście ze starachowickiego klubu Bajdewind prowadzeni przez Pawła Kuśmierczyka, a czwatą wachtę objęli żeglarze z Tarnobrzega pod egidą Tadeusza Gospodarczyka.
Nasze wstępne załozenia planu rejsu szybko zweryfikowały prognozy pogody, po analizie których zrezygnowaliśmy z żeglugi w kierunku Finlandii, ale……..ważniejsze samo żeglowanie niż destynacje.
Realnymi punktami rejsu stały się zatem szwedzkie szkiery Scavdo i Gotlandia z malowniczym miasteczkiem Visby, gdzie spotkaliśmy dwa inne polskie żaglowce: „Zawisza Czarny” i „Kapitan Borhardt”.
Droga powrotna do kraju w kierunku Helu stała pod znakiem halsowania przy wietrze przekraczającym prędkość 20kn i dość sporym zafalowaniu, co nie pozwoliło się załodze nudzić.
Osatnim elementem wyprawy był krótki przelot z Helu do gdańskiej Ołowianki, gdzie zeszliśmy z pokładu.
Dla jednych miarą jakości żeglarstwa są wyniki sportowe i medale, dla innych osiąganie trudno dostępnych miejsc na kuli ziemskiej…… . Dla mnie fundamentalną wartością definującą istotę żeglarstwa i najważniejszym mechanizmem statku jest……załoga, a ta zdaniem Kapitana i Oficerów egzamin zdała, więc jest powód do satysfakcji i mobilizacja do tworzenia kolejnych żeglarskich założeń.
Pozostaje zatem planować kolejne rejsy licząc, że przygoda z „Generałem Zaruskim” i jego załogą trwać będzie w latach kolejnych i przynosić kolejne efekty w kultywowaniu tradycji morskich, a magia statku zauroczy kolejnych naszych klubowiczów i gości.
z żeglarskim Sail Ho!!!
Arek Rurarz