„To był rejs…”. Tak można w skrócie podsumować naszą szczególną wyprawę.
Od samego wejścia na pokład 20 osobowej załogi do jego opuszczenia wszyscy czuli magię żaglowca „Generał Zaruski”. Dodatkowego dreszczyku dodawał fakt, że ostatni raz załoga złożona ze skarżyszczan żeglowała nim równo 60 lat temu.
Na pokładzie w poniedziałkowy poranek przywitała nas kadra oficerska na czele z kapitanem Piotrem Królakiem. Panowie przeprowadzili niezbędne szkolenia z zakresu bezpieczeństwa i zachowania się na żaglowcu, tak aby po zatankowaniu zapasów wody i paliwa załoga była gotowa do wyjścia w morze.
O tym, że wrzesień na Bałtyku jest nieprzewidywalny mieliśmy okazję przekonać się wiele razy na własnej skórze, a wstępne prognozy pogody zwiastowały początkowo sporą huśtawkę….na szczęście to tylko prognozy, które z rzeczywiśtością sporo się kilkukrotnie rozmijały.
Po wyjściu na zatokę obraliśmy kurs na szwedzką Karlskronę.
Warunki do żeglowania były rewelacyjne, choć już w trakcie przelotu nocnego wiatr usilnie starał się krzyżować nam plany w osiągnięciu celu przed prognozowanym silnym wiatrem.
Dzień drugi to żegluga typowa dla jesiennego Bałtyku. Regularny wiatr o sile 5B. budował fale, które z coraz większym impetem rozbijaliśmy dziobem „Generała Zaruskiego”. Po południu wiało już 6B, a kąśliwa bałtycka fala zaczęła drażnić żołądki części załogi.
W godzinach popołudniowych osiągnęliśmy Karlskronę, gdzie sporkaliśmy załogę „Warszawskiej Nike”, a rankiem kolejnego dnia zwiedziliśmy okazałe muzeum morskie.
Port opuściliśmy w godzinach popołudniowych, gdyż (zgodnie z prognozami) silny wiatr zachodni tracił na sile i bagsztagiem popłynęliśmy w stronę miasta Kalmar, gdzie dobiliśmy nad ranem.
Piękny, słoneczny poranek i przedpołudnie znów sprzyjały zwiedzaniu i spacerom, a było co zwiedzać bo przepiękny park, stylowa zabudowa z kolorowymi budynkami i zabytkowa twierdza to wizytówki Kalmara.
W godzinach popołudniowych oddaliśmy cumy kierując się na północ w kierunku miejscowości Borgholm na wyspie Olandia, gdzie mieliśmy spędzić noc.
Rankiem następnego dnia powrót w kierunku kraju. Sprzyjający wiatr i mały rozkołys powodował, że miejscami osiągaliśmy prędkość 9 kn. (węzłów). W międzyczasie na pokładzie trwały instruktaże z technik ratownictwa morskiego i procedur niesienia pomocy na morzu.
Ostatnim punktem naszej wyprawy był port w Helu, gdzie odwiedziliśmy kultową tawernę „Kapitan Morgan” (dowodem naszej obecności jest klubowa bandera zawieszona wśród wielu eksponatów).
Po dobiciu do kei okazało się, że towazystwa dotrzyma nam żaglowiec „Zawisza Czarny”, który również kończył swój rejs.
Wchodząc po 60-ciu latach na pokład „Generała Zaruskiego” zatoczyliśmy historyczne koło skarżyskiego żeglarstwa morskiego nawiązując zarazem do czasów jego świetności.
Cała wyprawa to wiele wspaniałych doznań, duży bagaż doświadczeń i wspólne plany dalszej współpracy pomiędzy skarżyską „Sterną” i żaglowcem „Generał Zaruski”.
Ogromne podziękowania kierujemy do Miasta Gdańsk i Gdańskiego Ośrodka Sportu za stworzenie możliwości zrealizowania tej wyprawy, kapitanowi Piotrowi Królakowi i kadrze oficerskiej za cenne szkolenia i niesamowitą atmosferę rejsu. Nie można też pominąć skarżyszczania (mieszkającego obecnie w Gdyni) Marka Lenardabędącego spiritus movens ideii powrotu skarżyszczan na pokład „Generała Zaruskiego”.
Patronat honorowy nad wyprawą objął Pan Prezydent Skarżyska-Kamiennej Konrad Kronig.